Obserwatorzy

środa, 21 lipca 2010

Anielinka w kolejnej odsłonie


Dzisiaj kolejna, ostatnia jak na razie anielinka. Postanowiłam przerzucić się na ślimaki i czarownice :). Właściwie rodzinka od dawna suszy mi głowę bym zrobiła sobie igielnik bo co jakiś czas nabijają się na igłę czy szpilkę która takiej ślepocie jak ja często gdzieś się zapodzieje. W zasadzie nigdy się tym specjalnie nie martwiłam bo mężuś działa na takowe narzędzia zbrodni jak magnes więc wiedziałam że prędzej czy później ale się nadzieje :)
No cóż, jako że powinnam od czasu do czasu przynajmniej stwarzać pozory bycia dobrą żonką ;) zatem decyzja zapadła- Tildo-ślimako-igielnik już powolutku powstaje.
Zatem- ósma anielinka doczekała się swojej sesji zdjęciowej i miejsca na blogu. Jest skromniutkim, ciepłym duszkiem domowego zacisza. Co prawda ziewaczek z niej , ale celowo pozbawiłam ją podusi by zbytnio nie kojarzyła się z sypialnią. Tak jest o wiele bardziej praktyczna i zależnie od potrzeb może być dobrym duszkiem w każdym domowym pomieszczeniu :) Mnie dzisiaj dodawała otuchy podczas burzy zakończonej gradobiciem. Nie wiem jak Wy ale ja mam już serdecznie dość tych ekstremalnych zjawisk pogodowych. Niby powinno się ochłodzić po takim laniu a tutaj nadal 35 stopni i ani listek nie drgnie. Oddychać też bardzo nie ma czym, a wszystko wkoło paruje jak wściekłe. Byle do wieczorka- mam nadzieję odrobinę chłodniejszego :)


Dziękuję ślicznie za komentarze :) Bardzo mi miło jeśli zechcecie wpaść tutaj na chwilkę i zostawić swój ślad :)

sobota, 17 lipca 2010

Mała przyjazna Hexa :)

Dzisiaj moja siostrzenica Wikusia obchodzi swoje 10 urodzinki. Myślałam więc że ciekawym dodatkiem do prezentu będzie jedna z anielinek jakie zrobiłam, a konkretnie ta z warkoczykami można ją zobaczyć o tutaj :) Troszkę podobna do solenizantki bo i włoski długie często w warkoczyki uplecione i strojnisia często w sukienkach lata ... ale... No właśnie ale... okazało się że akurat ta pojechała z mężusiem do jego mieszkania, daleko, daleko stąd więc nie pozostawało nic innego jak tylko zabrać się za uszycie czegoś specjalnego.... Tak właśnie narodziła się moja pierwsza mała czarownica :))) Rozpiętość niezła od anioła do czarownicy - ale same wiecie najlepiej że nasze czarowniczki są PRZYJAZNE! Myślę że wybór był dobry bo w 10 letniej dziewczynce częściej można zobaczyć małą przyjazną hexę niż anioła :)))Przypomniało mi się również pewne zabawne moim zdaniem zdarzenie. Otóż na zakończenie projektu unijnego, szkoły w naszej gminie zorganizowały uroczyste podsumowanie połączone z występami dzieci. Miałam okazję znaleźć się na tej imprezie i powiem uczciwie uśmiałam się tam do łez. Projekt skierowany był do dzieci z trudnościami edukacyjnymi z języków obcych i przedmiotów ścisłych stąd też na podsumowaniu zaprezentowano kilka inscenizacji w języku angielskim i niemieckim. Najbardziej w pamięci utkwiła mi bajka o kocie w butach wykonana po niemiecku przez dzieci z klas 4-6.
Rewelacyjny wprost był odtwórca roli KOTA który zapominał co jakiś czas tekstu i bez żenady wyrywał scenariusz narratorowi by odnaleźć słówko które akurat mu umknęło.Staraliśmy się opanować śmiech jak najdłużej by nie zrazić małego artysty, ale w momencie gdy przy którymś razie szczęśliwy że szybko znalazł właściwie zdanie puścił do nas " oko" i z roześmianą od ucha do ucha buzią powiedział " he..." cała sala buchnęła śmiechem. Kolejnym hitem z tego przedstawienia była " wpadka " Czarownicy". Kot w butach wszedł do jej domostwa i pyta " kim jesteś?". Na to aktorka zaczęła całkiem słusznie .. " Ich bin..." tutaj popatrzyła na nas i pytającym głosem mówi..." abra kadarba?". Możecie sobie wyobrazić co się działo na widowni :)) Dzieciaki dostały owacje na stojąco :) Wszyscy śmialiśmy się, aktorzy również i wiadomo było że ten śmiech nie wynika ze złośliwości lecz zdarzenie w którym mieliśmy szczęście uczestniczyć było niezwykle urocze :) I właśnie nawiązując do kota ... moja kochana Loneczka została dziś modelką i łaskawie zgodziła się mimo upału wziąć udział w sesji plenerowej.:)Teraz uciekamy do Czech na basen. Już nie da się dłużej wysiedzieć w rozgrzanych murach, na ogrodzie również męczarnia. W przyszłym roku likwiduję wszystkie grządki i robię porządny basen do pływania. Z roku na rok mamy coraz bardziej tropikalne lato i chyba bez takowego ustrojstwa jak basen nie da się ni jak przetrzymać tych afrykańskich upałów. Spadam z córcią na ten basen a Wam życzę miłego weekendu :)

czwartek, 15 lipca 2010

Prawie jak ...Neo z filmu Matrix :

Oczekiwania na urlop mężusia umilam sobie szyciem aniołków. Odkąd powstał pierwszy nie potrafię się im oprzeć więc sukcesywnie dzień po dniu jakiegoś uszyję. Gorzej jest z zamieszczaniem fotek i postów bo czasem na otwarcie kompa nie mam już siły czy ochoty, dlatego teraz - poniekąd hurtowo przedstawię Wam ostatnie trzy. Ten śmieszy mnie najbardziej. Zrobiłam mu zbyt długi płaszczyk i jak tylko zobaczyłam efekt końcowy stwierdziłam - qrcze istny Neo z filmu Matrix- no powiedzmy jego anielska strona. :)) Gdyby tak jeszcze miał twarzyczkę Keanu Reevesa to pewnie na okrągło śliniłabym się do monitorka :) Jak przystało na prawdziwego anioła, ma super galotki, szlafmycę i aplikacje z serduszek na płaszczu. Drewniane guziczki stanowią jedynie dekorację, bo nie umiem wyszywać ładnych dziurek. Kiedyś się może nauczę, ale póki co wole pozostawić płaszczyki w takiej postaci. Poduszeczki nie dałam mu celowo. Mam takie wrażenie jakby gdzieś pędził jeszcze by załatwić coś przed snem .... No tyle o Neolu. Sama tak do końca nie wiem czy fryzurkę ma odpowiednią , ale panowie noszą teraz takie wypasione fryzy , że może i ta ujdzie. Jak się komuś nie podoba to niech sobie wyobrazi że to peruka założona jako kamuflaż.Druga duszyczka jaka powstała w tym tygodniu to skromniutka groszkowa anielinka.Trzecia to jej bliźniacza siostrzyczka. Jak na razie nie mają swego imienia ale są słodziutkie,a na dodatek w rączce każda trzyma małe serduszko.Widać że bardzo są zapracowane i najważniejsze dla nich jest dzielenie się miłością, bo zarówno serduszka jak i sukienki doczekały się już łatek.

sobota, 10 lipca 2010

Letnie zaanielenie

Kolejna sobota mija. Piękna, gorąca, pełna słońca i radości bo cała rodzinka wreszcie w komplecie. Dom wypełnił się zapachami lata. Woń siana, tytoniu narcyzowego i grila wbija się przez stale otwarte okna. Hmmm niezbyt wykwintna może ta mieszanina ale za to taka bardzo swojska, rodzinna.

Cały tydzień miałam taki "gorący" i to nie tylko w sensie temperatury za oknem ale przede wszystkim ze względu na nawał spraw pilnych, koniecznych do załatwienia. Mimo wszystko udało mi się jednak wygospodarować czas i powstały dwa aniołki.

sobota, 3 lipca 2010

Anioły słodkich snów...


...a gdy już słonko zmęczone pracą układa do snu swe promyczki na miękkiej podusi z chmurek, niepostrzeżenie, jakby przez przypadek niesione wieczornym tchnieniem wiatru pojawiają się w pokoikach anioły słodkich snów. Swym przeciągłym ziewaniem czarują każdego kto tylko wejdzie do sypialni i czy chce, czy też nie i tak po chwili sam zaczyna ziewać i marzyć o chłodzie satynowej podusi na rozgrzanym zabawą lub pracą policzku. Jeszcze tylko wspomnienie minionego dnia, westchnienie nad chwilą która nie wróci, uśmiech ulatujący ku gwiazdom ... i... nadchodzi sen...
Teraz dopiero pracę zaczynają nasze małe anioły słodkich snów. Z delikatnym skrzypnięciem drewna wychodzą zza starych zegarów, czasem z trudem mozolą się z szafy to znów wyplątują się z gąszczu firankowych frędzelków i zaczynają swój zaczarowany taniec. Pląsają po całym pokoju, wysypując to tu to tam anielski pył. Każde takie ziarenko jest inne. Jedno wypełnione jest zapachem ciepłego chleba, miodu i mleka, inne niesie w sobie obrazek z lasu gdy zbierasz garściami poziomki, w kolejnym znów zamknięta jest najpiękniejsza melodia świata, którą słyszysz tylko Ty.
Gdy tylko samotność próbuje wkraść się w Twoje sny anioły strząsają ze swych skrzydełek kruszynki złotego i purpurowego pyłku- i już grymas niknie z Twej twarzy, wygładza się zmarszczka na czole. Nagle czujesz na skórze ciepły dotyk kochanej dłoni,czujesz zapach łąki przyniesiony ze spaceru we włosach ukochanego dziecka, słyszysz jednostajny pomruk chrapiącego w koszu kota i mimo że nadal śpisz wiesz ,że mija kolejna noc. Noc bezpieczna dla wszystkich których kochasz.
Nagle nieśmiało zaczynają dobiegać do Ciebie odgłosy budzącego się dnia.Dwa wróble coraz bardziej bezczelnie kłócą się o znalezione piórko.Jak zwykle awantura ta musi koniecznie odbywać się na parapecie Twego okna.Chwilę później przebudzony wiatr wpada zaplątany w firankę i smaga pokój rześkim podmuchem. Otwierasz oczy, rozglądasz się. Zaczyna działać magia budzącego się dnia, wszystko wydaje Ci się takie mistyczne, Ty pełna siły i wiary ..i.. tylko na stole są tak samo jak wczoraj oparte o koszyk, zaspane małe, lniane anioły...