No i wreszcie mam niepodważalne dowody na to że nadeszła wiosna. W moim ogródeczku prawdziwe wyzwanie rzuciły słonku maleńkie złoto-żółte krokusiki. Przebiśniegi zupełnie zuchwale spoglądają w niebo. Jedynie narcyz jeszcze przyczajony w pąku myśli że nikt go nie widzi. Całe rabatki hiacyntów tylko czekają odpowiedniej chwili by wystrzelić w górę i powalić nas swym pięknem i niebiańskim zapachem...
W domciu też już wiosennie. Właśnie hipnotyczny zapach hiacynta co chwila przebiega cienką nitką wokół mego nosa. Aż wierzyć się nie chce- wystarczyło kilka godzin od wstawienia go do mieszkania by eksplodował całym swym urokiem...
Tak mnie uwiodły te wiosenne oznaki, że powstała wiosenna królisia Hiacynta. Różowiutka jak jej imiennik, wysoka ( bo prawie 40 cm) iście "dystyngowana " dama w kapelusiku i reformach z kokardkami :))) Pewnie Śpioszka się ucieszy że wreszcie ma towarzystwo w swoim rozmiarze.
Na dzisiaj zostały mi jeszcze dwa małe króliczki i chyba później dam sobie na jakiś czas spokój bo pora dokończyć z dawna rozpoczęte robótki. W pierwszej kolejności podusia patchworkowa, bo konik z łatek już dawno czeka by go wszyć i podarować do nowej dziecięcej sypialni, a potem coś czego okropnie nie lubię - poprawki !!! Uszyłam kiedyś tildową kosmetyczkę i właśnie w niej mam kilka niedociągnięć, a jako że je jestem perfekcjonistką do szału doprowadzają mnie nawet najmniejsze niedociągniecia. Nie pozostaje mi więc nic innego jak się z nimi rozprawić - trzeba jednak do tego dojrzeć ... :)))
Witam
OdpowiedzUsuńWspaniały blog oczywiście ze względu na zawartość urocze Słodziaki, które tworzy urocza Osoba.
Bravo
Edyta
http:sztukaspodstrzechy.blogspot.com