
Dzisiaj w ramach akcji " Topimy sadło lato tuż... tuż... " z moją kumpelą z pracy postanowiłyśmy wejść jak mówią dzieciaki " z buta" na Równicę. Pomocników miałyśmy w postaci kijków do chodzenia i ... bardzo pomocne były, a na dodatek dzięki nim ćwiczą się mięśnie przedramion i te "boczki" przez które jak baleron teraz wyglądam.



Razem z Ewcią po dokonaniu fotograficznej dokumentacji dzisiejszej wyprawy poszłyśmy na wspaniałą kawusię. Co prawda w mojej ulubionej Kolibie Pod Czarcim Kopytem było tak tłoczno, że zdecydowałyśmy się pójść do kolejnej knajpki. Do Koliby mam szczególny sentyment bo w tym lokalu mieliśmy ze Stasiem nasze weselisko do białego rana, a wcześniej jeszcze naszą drugą randkę :))-pierwszą przetańczyliśmy ale.. też w Ustroniu :))) ... ach.. jakie milusie wspomnienia... Z resztą same zobaczcie- można się zakochać w tej podziemnej knajpce:)
ps * nie muszę chyba dodawać że to " topienie sadła" tyczy się tylko mnie:)))