Obserwatorzy

niedziela, 30 czerwca 2013

Misiatkowa wyprawa

Już w przyszłą niedzielę  odbędzie się w  Wygiełzowie kiermasz artystyczny. Będę miała przyjemność po raz drugi w nim uczestniczyć i Was również serdecznie zapraszam bo atrakcji jest wiele i  to dla każdego. Poza tym oczywiście że będziemy mogli się poznać w realu :)  można zwiedzić piękny skansen, dwór Droginii, ruiny zamku.  O pozostałych atrakcjach możecie dowiedzieć się z plakatu który umieszczam na końcu wpisu.

 Zaczyna mnie dopadać lekki stresik związany z kiermaszem. Po pierwsze czy pogoda dopisze, po drugie czy mam wystarczająco różnorodny asortyment.
W tym roku po raz pierwszy zabieram ze sobą Misiatki. Uszyte oczywiście wg schematu Tildy lecz każda z nich jest w jakiś sposób  zmieniona na moje "kopyto". Te w większości dostały  fryzurki z kokardkami, oba oczka bo jakoś nie przemawia do mnie krzyżykowy ślad proponowany w książce (chyba z obawy przed zachęcaniem milusińskich  do wyrywania oczek  zabawkom).
Stosownie do aury panującej w naszym terenie Misiatki dostały ciepłe polarkowe golfiki i spodnie. Niektóre są  wełniane inne jeansowe, jeszcze inne bawełniane. Każda z nich ma guziczkową broszkę jak przystało na prawdziwe elegantki :)
































 Mam jeszcze kilka nowości nie pokazywanych tutaj wcześniej.  Jeśli światło bedzie na tyle dobre postaram się  obpstrykać wszystko i wstawić przed kiermaszem. Jeśli się nie wyrobię to przynajmniej  obfocę stoisko które przygotuję w Wygiełzowie.
Mam nadzieję  że udało mi się Was troszkę zachęcić i odwiedzicie ten piękny zakątek.
Dziękuje  Wan ślicznie za wszystkie komentarze. Pozostałe szkaradnice jeszcze w toku produkcji, a dwie   nawet nie doczekały się sesji bo " gorące" poleciały do swych właścicielek:)
Życzę wszystkim miłego tygodnia i ciepłych, bezdeszczowych dni, bo nie wiem jak u Was ale u mnie  jest już przesyt deszczu i niepogody.
Buziolki 4 all:)

środa, 19 czerwca 2013

Moja piękna szkaradnica:)

Oj wiem, wiem,  nieładnie tak się przechwalać, ale mam podwójny powód do radości i dumy, a może nawet i  potrójny :) .
Po pierwsze po trzech dniach walki z tym  oceanicznym stworem udało mi się  wyjść cało i zaprezentować ją Wam tutaj,  po drugie po raz pierwszy  wykonałam portmonetkę i zakładałam bigle. Ta ostatnia czynność doprowadziła mnie prawie do furii ale nie dałam się!!!. Zmarnowałam jeden bigielek  lecz opracowałam przy tym technikę pracy  tak że teraz przy kolejnych będzie to już-  no może nie sama przyjemność ale  zwykła czynność.  Po trzecie- ( mówiąc  baaardzo nieskromnie) ona mnie zachwyca:)
Może jednak od początku. 
Mężuś od jakiegoś czasu zaopatruje mnie w niemieckie wydanie( w necie są do nabycia za złotówki) Lena's Patchwork.
Tam, poza  propozycjami dla patchworkowych profesjonalistów jest również  jakaś zabawka  lub przydatny gadżecik do wykonania- wcześniej była żaba ( czeka na sesję) teraz jest szkaradnica. Gdy  tylko zobaczyłam  fotkę wiedziałam od razu  że nie odpuszczę i będę ją robić- po prostu  oczarowała mnie od pierwszego wejrzenia.  Zrobiłam wykrój, przejrzałam detale- przeczytałam  instrukcję ( oj powiedziane na wyrost i to bardzo bo mój niemiecki jest na poziomie.... hm.... intuicyjnym) i zabrałam się do szycia. 
Schodów było wiele ale dotarłam  do celu. Teraz maleństwo  22 centymetrowe ( z ogonem)  mieni się cekinami, perełkami, guzikami perłowymi. W rzeczywistości jest o wiele piękniejsza i sympatyczniejsza:)
Poznajcie moją śliczną szkaradkę:)











Już dziś siadam i robię kolejne.  Nie lubię seryjnych wykonań lecz niestety teraz gdy   jest to mój środek utrzymania bez  serii się nie obejdzie. Na pocieszenie mam to że nigdy nie robię niczego identycznego- choć drobiazg ale zmienię, ot  aką kropelke indywidualności w nie wkładam:)
 Kochane- dziękuję za  odwiedzinki  w moim Kuferku i miłe komentarze pod poprzednim postem . Niebawem postaram się pokazać Wam kolejne szkaradnice. Będą troszkę większe by  mogły zmieścić we wnętrzu okulary. Ta nadaje się na  portmonetkę lub kosmetyczkę dla młodej panny lub może piórnik.
Powiedzieć na zakończenie trzymajcie się cieplutko byłoby nietaktem przy tej fali upałów zatem -bywajcie miło i radośnie:)

środa, 12 czerwca 2013

Do ostatniej kurki

 Pamiętacie  jeszcze ten materiał  w białe kurki w skandynawskim stylu  ? Z całej tkaniny została mi jedna  samotna kurcia plątająca się w dziale " przydasie".  Zrobiło mi się jej żal i choć Wielkanoc  jeszcze daleko  uszyłam  podkładkę  ( a może  obrusik?) na stół kuchenny  z gdaczącą w roli głównej. Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć że materiał wykorzystałam w 100 procentach :) Dobrze się z niego szyje i ładnie komponuje się z surówką lnianą czy bawełnianą którą za przysłowiowe grosze ( ok 8-10 zł) można kupić u nas w hurtowni. W podobny sposób wykorzystuję  tkaninę w mikołajki- ale te jak świeże bułeczki rozeszły się w BN.  Dzięki kurci mogłam na chwilkę   wyciszyć się po zmaganiach z Nikosiem. Niestety nadal jestem na straconej pozycji i choć  prawie 3 godziny z instrukcją obsługi  pstrykałam  jak szalona to efekt  końcowy  i tak mam  tragiczny. Nie wiem co źle ustawiam ale fotki wychodzą teraz jakbym jakąś folię niebieskawą albo szarą nakładała na obiektyw. Nie poddaje się jednak  i rozgryzę  to- zatem proszę Was o cierpliwość  i wybaczenie obecnych efektów mej foto działalności :)
 Obiektami przez te godziny były głównie fartuszki, ale   bez obaw- nie wstawię tu 100 marnych zdjęć. Kilka wystarczy  :) i to samych przodów. Wszystkie szyte są w/g tego samego schematu, różnicę stanowią jedynie aplikacje na kieszonkach i nimi chce się z Wami podzielić- a  może akurat zainspiruję kogoś do wykonania podobnego?
Zatem jeszcze raz przepraszam za marność fotek i zapraszam do oglądania z nadzieją że  dotrwacie do końca :)  Obiecuję że  zrobię wiele by misie czekające  w kolejce  miały fotki  które będziecie mogły oglądać z przyjemnością:)
 Dziękuję za miłe komentarze  pod poprzednim postem i życzę miłego dnia.

***