Dzisiaj kolejna, ostatnia jak na razie anielinka. Postanowiłam przerzucić się na ślimaki i czarownice :). Właściwie rodzinka od dawna suszy mi głowę bym zrobiła sobie igielnik bo co jakiś czas nabijają się na igłę czy szpilkę która takiej ślepocie jak ja często gdzieś się zapodzieje. W zasadzie nigdy się tym specjalnie nie martwiłam bo mężuś działa na takowe narzędzia zbrodni jak magnes więc wiedziałam że prędzej czy później ale się nadzieje :)
No cóż, jako że powinnam od czasu do czasu przynajmniej stwarzać pozory bycia dobrą żonką ;) zatem decyzja zapadła- Tildo-ślimako-igielnik już powolutku powstaje.
Zatem- ósma anielinka doczekała się swojej sesji zdjęciowej i miejsca na blogu. Jest skromniutkim, ciepłym duszkiem domowego zacisza. Co prawda ziewaczek z niej , ale celowo pozbawiłam ją podusi by zbytnio nie kojarzyła się z sypialnią. Tak jest o wiele bardziej praktyczna i zależnie od potrzeb może być dobrym duszkiem w każdym domowym pomieszczeniu :) Mnie dzisiaj dodawała otuchy podczas burzy zakończonej gradobiciem. Nie wiem jak Wy ale ja mam już serdecznie dość tych ekstremalnych zjawisk pogodowych. Niby powinno się ochłodzić po takim laniu a tutaj nadal 35 stopni i ani listek nie drgnie. Oddychać też bardzo nie ma czym, a wszystko wkoło paruje jak wściekłe. Byle do wieczorka- mam nadzieję odrobinę chłodniejszego :)
Dziękuję ślicznie za komentarze :) Bardzo mi miło jeśli zechcecie wpaść tutaj na chwilkę i zostawić swój ślad :)