Obserwatorzy

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczny nastał czas...

Życzę wszystkim świąt  rodzinnie ciepłych, bogatych miłością i radością. Niech ich magia roztacza swój czar przez cały 2013 rok by każdy jego dzień był wyjątkowy.

***
Dziękuję za wspaniałe komentarze pod poprzednim postem, życzenia świąteczne  i wyrozumiałość, zwłaszcza  w kwestii zaniedbań blogowych.:)
Tak sobie obiecywałam że świąteczne leniuchowanie wypełnię wędrówkami po zaprzyjaźnionych blogach a tu klops... właśnie dzisiaj zepsuł mi się mój komputerek. Mam nadzieję że to tylko wentylator - ale i tak jestem uziemiona  co najmniej do 27 grudnia.
Na szczęście został nam  jeszcze stary rzęch  który już dawno powinien trafić do muzeum  i mało co da się na nim zrobić ale jak się okazuje w sytuacjach extremalnych jest jedyny ...:)
Mam nadzieję, że kolejny wpis wykonam już z normalnego sprzętu bo przy tym nie wyrabiam nerwowo :)
Zatem - do zestukania :)


wtorek, 18 grudnia 2012

Wpadam jak po ogień...:)

No właśnie - i to głównie  po to by:


- przeprosić za ponad miesięczne milczenie,
- podziękować za to że  jednak tutaj zaglądacie,
- powitać nowych obserwatorów
- podziękować za wiele serdecznych słów pod poprzednim postem.


 ***
A teraz czas posypać głowę popiołem i  przyznać że cała ta nieobecność   wynikała z.... braku czasu !!!.
Znów dopadła mnie lekka deprecha związana z koniecznością zmiany pracy ( od marca), a pewnie  nawet kraju zamieszkania. Starałam się wszelkimi siłami i szyciem przegnić  demony które mnie dręczyły. Początkowo szło opornie ale- udało się! Demony pokonałam, na dodatek zapisałam się na kiermasz artystyczny w Cieszynie który tym razem był organizowany aż w  trzech turach.
 I teraz wszystko jasne- bo jeśli przyjęłam zobowiązanie na  w sumie 9 dni handlowania to trzeba było mieć czym handlować.
Przygotowałam  multum fartuszków, zawieszek, okładek i wszelakiej maści wypieszczonych drobiazgów. Urządziłam pięknie  stoisko i... już po pierwszym kiermaszu miałam wielkie braki w " towarze", więc przed następną turą znów...szyłam, szyłam, szyłam.... :)
Teraz  przygotowuję się do trzeciego etapu i też : szyję, dziergam sweterki reniferkom, wypycham koniki itd.
I tak sobie gadam  i gadam- tylko kto mi w to uwierzy skoro nawet kilku fotek nie pstryknęłam jako dowód że nie bajdurzę.... Na szczęście na kiermaszu była  Fraszka   i od niej pożyczyłam dwie fotki mojego stoiska- mam nadzieję że mi wybaczy :)



 W ubiegłym tygodniu odwiedziła mnie  Kasia z  mężem Kubą  i wykonała kilka cudownych zdjęć. A tak na marginesie- proszę wejdźcie na blog  Kasi- dziewczyna  zaczyna przygodę w blogowym świecie ale  od razu widać jak piękne, klimatyczne miejsce stworzyła.  Cudowne  fotografie( bez przesady i słodzenia!), bardzo miło czytające się teksty a poza tym Kasia jest " bombą kreatywności" więc pewnie wielu  zainspiruje do działania.

Czas tak mnie gonił że dzwoneczki do rogów doszywałam już na kiermaszu- tu jeszcze wersja "nieodzwoniona":)
Z całego stada  do zdjęć zosty dwa jedynie, ale Kasia obiecała że pstryknie foteczki tym które teraz robię :)
 I tak to wszystko wygląda.. Teraz też zmykam do  plecenia grzyw kolejnym konikom. Życzeń świątecznych jeszcze nie składam choć już blisko... ale może  właśnie w ten sposób  zmuszę się do wygospodarowania   odrobiny czasu by Wam kochani pożyczyć wszystkiego co najlepsze:).
Miłego tygodnia zatem, pełnego radosnego oczekiwania:)

czwartek, 25 października 2012

Laleczki z okładeczki.

Jak po każdej wizycie  w Niemczech wracam z  kilkoma  hafcikami,  które nie były planowane. Od razu zaatakowałam maszynę do szycia, bo szczerze mówiąc ogromnie się  za nią stęskniłam.  W efekcie - dwie laleczki trafiły na nowe okładki.  Hafcik znalazłam na  jednym z rosyjskich blogów i choć nie było schematu, cierpliwie liczyłam krzyżyczki, czego się nie doliczyłam lub nie dopatrzyłam  intuicyjnie dorobiłam sama. Panna miała tam czerwoną sukienkę w białe ciapki. Moje elegantki mają wersje bardziej wypasione bo ze złotymi krzyżyczkami imitującymi  cekiny :) Jednym słowem imprezowe  panny:)

Kilka kolejnych  prac przedstawię niebawem, jak na razie czekają na końcową obróbkę.

Nie wyrabiam się. Wróciłam w niedzielę, poniedziałek od razu pod hasłem " urzędowe sprawy". Wtorek- domowa rewolucja z miotłą, ściereczką  itp sprzętem (w  sumie przeszło 2 tygodnie domek stał sam i się kurzył,). Dzisiaj ostatnie w tym roku koszenie by wiosenny start nie był zbyt ciężki. Troszkę przy tym przemarzłam ale  mam nadzieję że kieliszeczek nalewki malinowej przed snem zrobi swoje :))))- ach jaka fajna wymówka:)

* A teraz kilka foteczek:







****



Haft na lnie, 2 nitki muliny DMC. Połączenie lnu z bawełną, koronka bawełniana.  Hafcik podprasowany fliseliną z klejem. Między dwoma warrstwami jedna warstwa ocieplinki.

***

Pozdrawiam serdecznie wszystkie duszyczki  zaglądające do  mojego skromnego Kuferka. Dziękuję  za każde miłe  słowo zostawione pod postami i ciepłe uczucia którymi  są wypełnione. Buziolki ogromniaste przesyłam.

***

poniedziałek, 15 października 2012

Holland Stoffmarkt-Freising-14.X.2012r

Jesień i moje stałe rozjazdy zupełnie nie sprzyjają blogowaniu. Nimue skończony grzecznie czeka na mnie wywieziony do kraju, a ja znów u mężusia serwuję obiadki, piekę ciasta, ciasteczka itd,itd... Śmiejemy się ze Stasiem że nadrabiamy te lata kiedy byliśmy ze sobą  przez weekend co dwa tygodnie. Takich lat minęło 10 więc wiele mamy do nadrobienia:) 
 Niestety  chłód jesienny zbliża się wielkimi krokami więc w niedzielę już wrócę by objąć moja stałą domową fuchę " palacza co".
Wówczas obfocę Gnoma Nimue,  a może nawet pochwalę się jakie dla niego znalazłam zastosowanie. Mam też kilka luźnych hafcików z konkretnym przeznaczeniem, więc po powrocie zasypię Was fotkami:)
A teraz zgodnie z tytułem wpisu.
Zaliczyłam mój pierwszy Holland Stoffmarkt. O rozmachu tej imprezy można się przekonać zaglądając o tutaj :) a ja tak na szybko kilka wrażeń z wczoraj Wam przekażę:)



Jechałam podekscytowana na maxa. Już wcześniej na blogach dziewczyn czytałam  o tym  wydarzeniu, które było również  np w Dresden czy Postdam. Znając swą naturę prosiłam mężusia by w razie zaobserwowania u mnie oznak totalnej wariacji, błysków w oczach, piany na pysku lub podobnych symptomów czym prędzej zabrał mnie do auta i odwiózł do domu, bo inaczej dam w zastaw jego, auto dom i wszystko....


Nic takiego jednak nie miało miejsca! Gdy tylko weszłam na plac handlowy  emocje zaczęły się ulatniać.
Jak to wszystko wyglądało- w plusach i minusach szybciutko skrobnę:


Plusy:
* wielka różnorodność tkanin- od firanek przez podszewki, ubraniówkę, do obiciówki
*wszystkie dodatki krawieckie, aplikacje, nici, guziki, zamki- no normalnie wszystko w sporym wyborze, nawet takie o których istnieniu nie miałam w ogóle pojęcia :)
*duża ilość stoisk- chodziliśmy  od jednego do drugiego blisko 2,5 godziny.
*cenowe perełki- choć rzadko
*każdy kupujący otrzymał  talon który po wypełnieniu brał udział w losowaniu profesjonalnej maszyny do szycia Bernina.




Minusy:
* miejsce targowe osadzone w znacznej części na terenie  gdzie po nocnych opadach chodziliśmy czasem po kostki w błocie!
*ogromna ilość osób, tak że trzeba się było pchać do niektórych stanowisk, ( byliśmy tam  godzinę po otwarciu- może koło 16-tej było luźniej)
* nikt ze sprzedających nie pomagał znaleźć konkretnego materiału- należało sobie go wyszukać,mocno trzymać by ci go nikt nie wyrwał ( tak- były i takie sytuacje!) i czekać ( nie raz długo) nim Cię obsłużą.
* Ceny nie były jednak  tak atrakcyjne jak się spodziewałam, a wystarczyło że na stoisku położono książkę Tildy , napisano "oryginalstoff" i już metr kosztował  jakieś 10 - 14 euro, choć niewiele  dalej stoisko bez książki ten sam  materiał oferowało za 6 euro.
*
Ogólnie biorąc wolę się zaopatrywać na  buttinette.de bo tam mam sprawdzony asortyment, pełny komfort zakupu przy kawci przed laptopem, nie raz w bardzo ciekawej cenie, lepszej od tej bazarowej, szczególnie gdy robią wyprzedaż. Jedyny minus butinette że nie można sobie " pomacać":)




Czy pojadę za rok?- pewnie tak choćby z samej babskiej ciekawości, a poza tym mam  stąd do Freising jakieś 126 km więc  zaliczam trasę w nie całe 50 minut gnana chęcią macania, tarmoszenia i kupowania :).


Czy coś kupiłam? - JEDEN METR ! materiału- mieszanka bawełny i poliestru z przeznaczeniem na podkładki świąteczne, które postaram się uszyć i zaprezentować Wam jak wrócę:)

***
Dzięki za wytrwałość dziewczyny i ciepłe komentarze pod poprzednim postem.
Mam nadzieję że w następnym wpisie zaprezentuję Wam już moje prace. Buziolki przesyłam i życzę wszystkim  miłego tygodnia:)

sobota, 22 września 2012

Wcale a wcale się nie lenię :)

Witajcie pokrewne duszyczki.
Wyjechałam. Dwa tygodnie już siedzę u męża i mimo że oficjalnie bezrobotna pracy mam multum. Jak się tak zastanowić to kobieta w domu jest niczym dobrze zaprogramowany robot. Staś skrzętnie to wykorzystuje, bo ponoć nic nie smakuje tak dobrze  jak wówczas gdy ja ugotuję, nic nie jest tak dobrze uprane i uprasowane jeśli ja tego nie zrobię ect. ect.ect.... ach ci faceci.... i na dodatek myślą, że my  nie wiemy o co im chodzi:)...
No, mimo wszystko  jakoś soobie tutaj  wygospodarowałam czas na robótki. Jak na razie  jestem w połowie haftu ale pokażę Wam  jaki jest postęp prac:)




Kasę już mam :) Szczere złoto skoro  nimue sprawdza je ząbkami:)
A to moje " stanowisko pracy". 
Komuterek  ze wzorem  pracy , zaś  z prawej strony obowiązkowo film - najczęściej moja ukochana Panna Marple  lub Herkules Poirot. Ostatnio dorzuciałam do repertuaru jeszcze " Arszenik i stare koronki" oraz " Upiór w kuchni" z cudowną kreacją  pani Ireny Kwiatkowskiej .
Nieodzowna  jak dla mnie w tej pracy jest lupa. Bez niej haft na lnie  byłby niemożliwy! I tak już gdy zamykam oczy widzę same krzyżyki :) (ciekawe kiedy sny będe miała krzyżykowe ).
Pracuję na 100 % lnie zakupionym w e-sklepie Gobelinek oraz muliną DMC, którą od jakiegos czasu  nabywam w świetnej pasmanterii internetowej HAFTIX  którą szczerze mogę wam polecić bo ceny konkurencyjne  mają, a obsługa bardzo sumienna, pełna profeska.
***
Dziękuję pięknie za odwiedzinki, wpisy które zostawiacie  w Kuferku. Życzę pięknego weekendu- pierwszego jesiennego :)
Pa :)


sobota, 8 września 2012

Pani Archi

Pani Archi to anielinka  którą uszyłam na zamówienie mej córci. Została zaproszona na  20 lecie biura architektonicznego w którym obecnie podjęła pracę. Z tej okazji Mi chciała podarować aniołka który będzie  inspirował do kreatywnej pracy i przyciągał wielkie, lukratywne projekty:) Jak myślicie? udało mi się sprostać zadaniu?
Atrybuty architekta  czyli jakąś linijkę czy skalówkę córcia będzie musiała nabyć i przymocować sama bo czas mnie nagli bardzo.
A teraz kilka fotek. Choć robiłam je raniusioto pogoda za oknem stworzyła szaro- burą dekorację.
Życzę wszystkim pięknego weekendu mimo aury za oknem niech będzie kolorowy i radosny.

piątek, 7 września 2012

Melanie i Michelle

Przyszła pora by pokazać Wam kolejne anielinki. Tak jak wspominałam ostatnio po Aniczce która  pojechała już do Czech, przyszedł czas  na przygotowanie Michelle i Mealnie. Zabieram je ze sobą w niedzielę do Niemiec. Mam nadzieję, że dziewczynkom naszych znajomych spodobają się i sprawię im radość. Muszę jeszcze zrobić podusie  lecz przyszyję je na miejscu gdy panny się określą którą anielinkę wybierają:)
Tym razem wykorzystałam na skrzydełkach dżety  i myślę , że często będę wracała do takich zdobień , bo ma to same zalety: szybko, ładnie się prezentuje, można naprasowywać je  w dowolnym układzie  i tak troszkę nieziemsko je zmienia :))
Sesja zdjęciowa jak zwykle  z problemami. Słonko  chciało podkreślić swą obecność i  w efekcie takie to wszystko dziwne wyszło lecz nie mam czasu już przed wyjazdem poprawiać fotek. Muszę na szybko zrobić anioła i jeszcze wysłać  go do Szczecina nim pojadę. Poza tym czeka nas walka z szerszeniami. Od dwóch tygodni mam sublokatorów w przewodzie wentylacyjnym w domu i jutro jest wreszcie dzień ich eksmisji. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i nie powtórzy się więcej. W ogóle jakoś te owadziska  upatrzyły sobie mój dom. W ubiegłym roku  pod dachem osy zrobiły sobie "banię". Jako że straż pożarna się nie zajmuje takimi problemami już od kilku lat, przyjechał pan z firmy popsikał 5 minut, skasował 150 zł. W tym roku tak prosto nie będzie bo i szerszenie o wiele bardziej niebezpieczne i miejsce trudniej dostępne. No ale... wierzę że będzie dobrze.
Oki- wstawiam teraz te nieszczęsne fotki za jakość których od razu przepraszam. Dziękuję Wam ślicznie za wizyty w kuferku  i słowa zostawiane pod postami.:)
Życzę miłego weekendu, przesyłam buziole i zmykam popracować:)