Obserwatorzy

wtorek, 24 lipca 2012

Nimue- odsłona I... i ... mały problem:)

 Witam Was przy porannej kawci- choć szczerze mówiąc dochodzi godzina 11 -ta.  W zasadzie jestem śpiochem ale... nie aż takim. Dzisiaj  prawie do 3-ciej nie potrafiłam zasnąć, przewracałam się z prawej na lewą stronę i odwrotnie, coraz bardziej zła że nie umiem spać, a przez te złości coraz bardziej rozbudzona. Gdy spojrzałam na moją " lepszą" połówkę jak smacznie chrapie miałam ogromną wręcz ochotę go obudzić i zapytać dlaczego śpi kiedy ja nie mogę :))) Tylko świadomość że Stasiu wstaje o 5-tej ( aczkolwiek z trudem) pozwoliła mi zostawić go w spokoju.
Wspominałam Wam kochane że wyszywam krzyżykami  na lnie mojego pierwszego  " nimue". Wczoraj udało mi się skończyć! Jestem z siebie dumna bo jak  mam być szczera - było to dla mnie wielkie wyzwanie. Masa kolorów muliny o zbliżonej tonacji, wiele fragmentów po 3- 4 krzyżyki w jednym kolorze czyli stale zmiana  nici, i na dodatek te wykończenia backstitch. . Wiem to one  nadają pracy ostateczny charakter ale kilka razy prułam je bo albo przez lupę źle spojrzałam i zrobiłam nie tak, albo zafundowałam sobie inny błąd.
Nic to- najważniejsze że jest!.   
Teraz moje drogie  mam do Was wieelką prośbę . 
Otóż. Z reguły ten motyw  widziałam na necie  oprawiony i zawieszony jako obrazek, a ja chciałam by wszystko co robię mnie samej lub innym nie dość by dawało  radość każdego dnia  to na dodatek  było praktycznym drobiazgiem.  Wymyśliłam sobie że mogę elfika wykorzystać jako element dekoracyjny na:
  1.  Męską kosmetyczkę.
  2. Etui na laptop, ipod  itp ale w tym kierunku:)
  3. Okładkę na kalendarz.
  4. Okładkę na segregator.
  5. Torbę.
Będę Wam baardzo wdzięczna jeśli zechcecie w komentarzach napisać jakie Waszym zdaniem będzie najlepsze wykorzystanie tego motywu.
Pozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo cieplutko z wreszcie letniej Bawarii- chyba tylko dlatego pogoda sie poprawiła bo za 3 dni wyjeżdżam :)
Buziaczki przesyłam ogromniaste :)  
Mulina DMC, len naturalny - 100%, elementy złote- mulina DMC E3852

Teraz zabieram się za dwie krówki na okładkę- jedna jak wspominałam dla Wikusi, druga by pokazać moje prace w Salzburgu, ale o tym innym razem- bo jeszcze co zapeszę :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Zabieram Was na wycieczke nad Księżycowe jezioro- Mondsee- Austria

Ilekroć z mężusiem pokonywaliśmy naszą stałą trasę, zawsze patrzyliśmy z zachwytem  na odbijające się w tafli  jeziora Mondsee promienie słońca. Trwało to zwykle krótką chwilkę  bo z autostrady zbyt dobrego widoku nie ma  lecz niezmiennie obiecywaliśmy sobie pojechać tam i nacieszyć się tym bajkowym widokiem. 
Tak minęło 10 lat!
Dzisiaj rano gdy okazało się że świeci słoneczko, a na dodatek mamy wreszcie niedzielę tylko dla siebie, postanowiliśmy po wczesnym obiedzie wsiąść w auteczko i zrealizować obietnicę. Około 13:30 już pędziliśmy w wyznaczonym kierunku. Oczywiście trzy w pełni  naładowane baterie w nikosiu, do tego komórki załadowane na full miały zapewnić nam tysiące  super ciekawych fotek. Hm... 
Po  około 70  km  na niebie zaczęło pojawiać się coraz więcej chmurek i na dodatek coraz to mniej przyjemnych. W efekcie po zaparkowaniu wysiadaliśmy już przy niewielkim deszczu, ale za to całkiem sporym wietrze. Uparcie jednak poleźliśmy nad jezioro, gdzie rozlało się na maxa, a wiało tak że chyba pierwszy raz w życiu cieszyłam się ze swej nadliczbowej  masy, bo istniało realne zagrożenie że będę z wiatrem  śmigać jak balon nad jeziorem. Również w  strumieniach wody zwiedzaliśmy piękne, urokliwe  wręcz  uliczki miasteczka. Po dwóch godzinkach  zakochani w atmosferze tego miejsca  wracaliśmy do  Traunreutu. Przemoczeni, ale szczęśliwi.  
No cóż ... już po ok. 50 km chmur zaczęło ubywać , słoneczko coraz śmielej pojawiało się na niebie i  w efekcie w pełnym słonku wróciliśmy do domu....No comment... 

Nie mniej jednak wstawiam fotki które zrobiłam przy chwilowym, lżejszym deszczyku- w szumnej liczbie aż...6-ciu! jeśli jednak pragniecie zobaczyć jak cudnie jest tam  gdy słonko ogrzewa mury miasteczka i odbija się w  wodzie jeziora to odsyłam do strony  Monndsee gdzie są wypasione foty robione przez profesjonalistów. 
Każdemu jednak kto znajdzie się w tych okolicach polecam z całego serca wycieczkę nad to cudowne księżycowe jeziorko, nawet jesli tak jak nam deszcz będzie chciał pokrzyżować plany.




Z lekkim niedosytem wrażeń  zahaczyliśmy jeszcze dzisiaj do małej miejscowości Palling w Niemczech- to niecałe 8 km od naszego mieszkania. Tutaj odbywał się Volksfest, gdzie w ogromnym namiocie lano hektolitry piwa, "męskie  ciacha" latały po wybiegu prezentując najnowsze stroje męskie, niesamowite kobiety nosiły po 7-8 kufli litrowego piwa, a ja - na przekór pokazowi  starałam się uwiecznić jak najwięcej " tubylców" w strojach regionalnych.  Mam nadzieję że i Wam się spodobają:) 

Wiele młodych ludzi w takie dni zakłada strój regionalny i są z tego bardzo dumni.

Tu kilka kufli- nie zdążyłam pstryknąć gdy pani niosła je piętrowo- zamurowało mnie!

Każdy z nich wazy przeszło kilogram.

Serdecznie dziękuję za komentarze, wizytę w moich skromnych progach, witam nowych obserwatorów. Wszystkim życzę wspaniałego tygodnia, pełnego energetycznych wrażeń. Buziolki :)

wtorek, 17 lipca 2012

Mam wreszcie swój upragniony MANEKIN!

Pamiętacie jak marudziłam że nie potrafię wystawić fotek fartuszków bo osobisty ( czytaj żywy) manekin wyjechał na studia , a drugi  akurat pracuje gdy jest potrzebny? Wreszcie  nadszedł kres moim  narzekaniom bo mężuś zrobił mi niespodziewankę :) zakupując przed samym kiermaszem w Babicach to metalowe cudeńko:) Powiem szczerze  fartuszki prezentowały się na nim pięknie! Druciana panna ma wcięcie typu " talia osa"  co nie ukrywam działa na wyobraźnię pań, a przez  to  pozytywnie przekłada się na handel:)
Tyle z chwalenia się- powiem  jeszcze tylko, że drugi taki sam jest w kuferekulci-shop i jeśli jest jakaś osoba zainteresowana zapraszam  do poznania szczegółów.
Teraz jak dobra żona gotuję obiadki dla mężusia w Niemczech. Jeszcze do 28 lipca zostajemy tutaj bo Staś ma  urlop dopiero od 1 sierpnia. Mieliśmy wiele planów co będziemy zwiedzać, gdzie łazikować z kijami, jakie wyprawy rowerowe  zaliczymy i... klops... Pogoda fatalna! Praktycznie trudno o dzień bez deszczu, zimno- bo najczęściej tylko 19 stopni, do tego przejmujący wiatr. Kot obrażony na cały świat bo musi siedzieć w mieszkaniu- boję się ją wypuszczać, nie wiem czy dogadałaby się miaucząc  w obcym  języku :). 
W ramach działalności "kuferkowej" zabrałam ze sobą skrzyneczkę mulin DMC  i staram się wykonać dwa projekty. Pierwszy z nich to nimue z fajką, a druga będzie krówka na okładkę dla mojej chrześniaczki Wiktorii która właśnie dzisiaj obchodzi swoje 12 urodziny:) i na taki prezent złożyła zamówienie:))) 
Gdy skończę  nimue poproszę Was o pomoc w podjęciu decyzji - jak go zagospodarować- ale to już w sierpniu.
Na koniec jeszcze tylko kilka fotek pochodzących ze stronki osoby od której zakupiony był manekin.
***
Miłych, o wiele bardziej słonecznych dni życzę i z całego serca dziękuję za  wspaniałe komentarze jakie od Was kochane otrzymałam.
Na koniec jeszcze tylko na poprawę humoru filmik jaki dzisiaj w poczcie otrzymałam od mężusia. Ostatnio marudzę, że przydałaby się w domu bieżnia bo przybyło po boczkach  sadełka. W odpowiedzi mam filmik - jakie niebezpieczne może okazać się to urządzenie :)- więc pewnie ....dla mojego dobra...itd..itp:)
Buziolki przesyłam- i do... zestukania :)


poniedziałek, 9 lipca 2012

Kiermasz artystyczny pod Lipowcem.

Wczoraj zaliczyłam mój drugi kiermasz artystyczny. Tym razem " na wyjeździe" bo  organizowany przez GOKiS w Babicach :)!  O jego organizacji dowiedziałam się  zupełnie przypadkowo gdy wybraliśmy się z mężusiem na wycieczkę o której wspomniałam niedawno całkiem
Zapisałam się- kwota bardzo symboliczna można rzec, bo za  placowe na stoisko o wymiarach 3*3m zapłaciłam jedynie 30 zł. No fakt - ten plac to fragment drogi i pobocza ale za to z bezpośrednim widokiem na ruiny zamku:) Organizacja bardzo dobra, parkingi i słodki poczęstunek w cenie- tak że należą się słowa uznania organizatorom.
Muszę przyznać że towarzystwo koleżanek i kolegów " po fachu" było rewelacyjne! Od dowcipów, gierek słownych, opowieści ze śmiechu aż bolały brzuchy. Chyba cała ta atmosfera przyczyniła się do udanego handlowania, bo każdy z nas wracał uśmiechnięty, z dość mocno przerzedzonym towarem lecz wypchaną kiesą :) Na dodatek słonko prażyło więc i nosy czerwone  i spalone plecki u niektórych się pojawiły::)
Fotki zrobiłam na początku- jeszcze w trakcie ustawiania stoiska - i od razu przepraszam za wystające spod stołu pudła, opakowania itp które w sumie wylądowały w samochodzie na parkingu, ale ciapa nie pomyślałam by zrobić nowe fotki- ot ciężki żywot  złotowłosego dziewczęcia:)
A teraz troszkę foteczek:)
*

Mam już swojego manekina!!! teraz mogę pokazywać moje kochane  fartuszki
Dziękuję wam za cierpliwość, piękne komentarze pod poprzednim wpisem. zapraszam serdecznie- wpadajcie jak najczęściej:)
Pragnę Wam jeszcze polecić stronkę z Babic na plakatach przeczytacie jakie imprezy szykują się tam w najbliższym czasie- ja się chyba wybiorę na sabat czarownic we wrześniu, ale już nie do  " pracy" lecz poszaleć z miotłą:)
Buziaczki przesyłam i życzę miłego tygodnia.
Wskazówka dla tych co nie wiedzą :)   

Skąd biorą się dzieci