Obserwatorzy

sobota, 1 lutego 2014

Anielsko- słonikowo-koci wpis :)


Witajcie :)
Obiecałam że pokażę  Wam kolejne zrealizowane zamówienia więc  ... proszę bardzo:) Tym bardziej mi miło, że  mogę pochwalić się moimi pierwszymi  Tildo-słonikami. Na zamówienie pani Danusi powstała cała rodzinka. Mam nadzieję że sprostałam wyzwaniu:) .
Szyło się je dość przyjemnie, choć wypychania było całkiem sporo. Największe problemy pojawiły się oczywiście podczas szycia ubranek. Te szerokie stopy i  " łapki" dały mi popalić bo musiałam opracować sobie  całkiem nowe wykroje płaszczyka czy rękawów w koszuli- ale... myślę że się udało :) A oto rodzinka w komplecie.
Cócia :)
słuszne 35 cm wzrostu, ale chochliki w oczkach i uśmiechnięta buźka





córeczka tatusia:)
Mamusia (43 cm):
Pani z klasą, w perłach i eleganckim płaszczyku z szalowym kołnierzem 




bo ten pan i ta pani są w sobie zakochani :)
Papcio:) ( 43 cm)
 Elegant w koszuli z białym kołnierzykiem, z lekkim rumieńcem na twarzy:)







 Cóż w tym momencie można jedynie powiedzieć..." Kochanie ugotowałem obiad" :)

Również na zamówienie pani Danusi powstała anielinka Wioletka. To  duszek opiekuńczy który wraz z imienniczką pojedzie do słonecznej Italii, gdzie  dziewczynka  zacznie nowy rozdział w swym życiu. Z całego serducha życzę by był najszczęśliwszy i trzymam mocno kciuki za powodzenie.









*
a teraz z innej beczki. 
Jeszcze nie pochwaliłam się Wam że od 30 października mamy w domciu  drugą kicię.  
Wybraliśmy się  rodzinnie do IKEA w Katowicach. W planach miały być wielkie zakupy, latanie po sklepach. A było?... 45 minutowe latanie po skarpach wokół Ikea, gdzie wyrzucony przez jakiegoś potwora,   koci maluch biegał jak oszalały  to po jezdni,  to po skarpie. Dzięki  panom  z ochrony udało się złapać maleństwo...  Co  było robić- trzeba było zabrać. Córcia i ja to kociary straszne, ale mężuś miał  troszkę dziwną minę.  Zmęczeni, bez zakupów ale za to z kicią w kartonie wróciliśmy do Skoczowa. Tu mężuś zapunktował maksymalnie bo   u weta (gdzie od razu pojechaliśmy ) zapisał się jako właściciel małej. Dostała zastrzyki i lekarstwo bo miała świerzbowca. Ważyła 1100g !!!
 Cóż już w drodze do domu  miała imię Klara.... 
Tak się zastanawiam,( bo Staś  zawsze chciał mieć psa a adoptował kicię) że to chyba solidarność Hanysów  uratowała małą :) Klara z resztą od razu podbiła jego serce i do dziś  szaleje za mężem.
 Smutne jest to że ktoś znudzony musiał ją wyrzucić. Albo co gorsza była prezentem czy zabawką dla dziecka. Dlaczego tak sądzę? Bo kicia gdy tylko doszła do siebie, upewniła się że jest bezpieczna, okazała się bardzo miziastą dziewczynką, nauczoną korzystania z kuwety. Gdyby  nie miała wcześniej swojego człowieka, byłaby bardziej zdziczała i nieufna wobec ludzi. 
A teraz- moja nowa pomoc krawiecka :)


 O - tu jeszcze trzeba zmarszczyć troszeczkę...:)


 Sprawdzamy jakość wypełniacza:)


Klarcia dzisiaj- już duża panienka ale psoci jak  dzieciaczek.
Nie, nie  to moje zabawki- nic Ci nie pokaże :)

..a co tu nowego wstawiłaś?

...a po pracy trzeba odpocząć... Strażniczki pracowni.
***
 Kochane dziewczyny- dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem, dziękuję wszystkim za to że chcą poświęcać swój czas dla mnie i Kuferka:).
Cieplutko witam nowe obserwatorki. Buziaczki dla wszystkich ,  udanego weekendu życzę  i wracam do szycia :)