Obserwatorzy

sobota, 29 stycznia 2011

Lady Gęś :)

Oto kolejna gąska z 4 wcześniej przygotowanych ciałek. Została dokończona wczoraj, a ostatnia już jeszcze ma wszystkie części luzem - choć na szczęście już wypchane. Musze się sprężyć bo ostatni dzień ferii dzisiaj mam a zaległości jeszcze troszkę.
Lady Gęś dostała spódniczkę dla odmiany i zalotne rzęski. Korci mnie jeszcze troszkę by zrobić dla niej stosowną torebeczkę. Jak myślicie nie będzie to przesadą? Jak na razie muszę skończyć tą czwartą i kolejne serduszko z czerwoną frywolitką żeby móc zamknąć listę feryjnych zamierzeń :)



Dzień dzisiaj piękny jak marzenie.Aż żal nie wyjść, więc tym bardziej muszę zwiększyć tempo by zaliczyć spacerek z kijami:)
***
Dziękuję serdecznie za Wasze odwiedzinki i komentarze i życzę cudownego weekendu.

środa, 26 stycznia 2011

Zielona gęś :)

Jak pisałam poprzednio - ostatnia nocka miała być przeznaczona na doszycie pozostałych gąsek. Zamiary miałam niezłe - gorzej z wykonaniem. Puściłam sobie filmik na dvd, przygotowałam wszystko do szycia i... zaczęłam oglądać. :) Okazało się że film lektora nie posiadał, mało tego nie widziałam go wcześniej( Cadillac Records- POLECAM!), a jako że był bardzo zajmujący wciągnął mnie bez reszty już po kilku scenach. Na przemian śmiejąc się i z lekka roniąc łezki z biedą uszyłam jedną - właśnie zieloną gęś, po czym stwierdziłam że zbyt jestem wzruszona by coś jeszcze konkretnego zdziałać. Wysłuchałam jeszcze raz ścieżki dźwiękowej z w/w filmu i poszłam spać.
Jeśli macie ochotę na małą migawkę - polecam link Cadillac Records Beyonce śpiewająca piosenki Etty James powaliła mnie bez reszty. Poza tym ... ten czarny blues.... rozkosz dla ucha:)



***

A tu moja zielona gęś :) a mówiąc konkretnie w zielonych galotkach ino :))))
















Dziękuję Wam kochane za odwiedzinki i miłe komentarze. Miło jest wiedzieć że mnie wspieracie :)
Pięknego dnia życzę wszystkim :)

wtorek, 25 stycznia 2011

Ferie- a ja nie mam czasu nawet na chwilkę lenistwa :)

To już drugi tydzień ferii, a ja jestem stale bardzo zabiegana, zaszyta, zafrywolona a nawet zaszydełkowana :)))
Pierwszy tydzień spędziłam jak przystało na dobrą żonę u mężusia. Ponoć miałam jechać stricte w celach wypoczynkowych( narty, łyżwy, basen, odwiedziny u znajomych ), a na miejscu okazało się że trzy dni przeprowadzałam generalne porządki a czwartego... złapał mnie tzw. hexenschuss i zostało mi tylko powolne poruszanie się w pozycji ...hmm... z nosem przy ziemi. W domciu nie bardzo mi to przeszkadzało, ale spacerując po starówce Salzburga panowie dość dziwnie na mnie spoglądali, a raczej na moje " wypięcie "..... Co mi tam !. Salzburg kocham i nie wyobrażam sobie by jakieś niesforne korzonki mogłyby pozbawić mnie przyjemności wypicia kawusi na starówce.


No ale tyle narzekań. Teraz pora wstawić kilka fotek z działalności kuferkowej by nie wypaść na osobę goło słowną.

Już przed wyjazdem wykonałam parkę śpioszków dla dwóch uroczych dziewczynek- Gaji i Paulinki. Jako że dzisiaj anielinki wyruszą w podróż mogę je zaprezentować również i tutaj.






Jako że dziewczynki malusie jeszcze, więc anielinki dostały swoje stojaczki, by wygodniej było im otaczać opieką swoje imienniczki.





















Później przyszła pora na kolejne serduszko i przygodę z frywolitkami. Tym razem z ciemną oprawą. Cieszę się bo frywolitka zaczyna mi wychodzić coraz równiej :)
























Berecik- na zamówienie córci, mohairowy, robiony na spółkę- Michasia ściągacz, mama całą resztę. Ale usatysfakcjonował dziecko i o dziwo z chęcią w nim chodzi :)












I na koniec tego nieco przydługiego postu ( ale jakoś trzeba było usprawiedliwić to milczenie od 13 stycznia) wytwór wczorajszego popołudnia....
Proszę państwa oto ... gąska ... :)
Kolejne trzy ( w różnych fazach tworzenia) czekają na skończenie, a stanie się to zapewne tej nocy :)





























Dziękuję wszystkim za odwiedzinki i zostawione miłe słowa. Jedna z koleżanek blogowych napisała że komentarze dostarczają większego powera niż kawa- całkowicie się zgadzam z tą tezą i tym bardziej jestem Wam wdzięczna za wizytę u mnie :)
Miłego wieczorku :)

czwartek, 13 stycznia 2011

Zając zimową porą :)

Gdzieś w zakamarkach szuflady znalazłam gotowe ciałko zająca. Biedak -to jedna z pierwszych Tildusi jakie robiłam czyli mniej więcej od marca- kwietnia leżał sobie golusieńki jak go stworzyłam :) Żeby wynagrodzić mu długie oczekiwanie wydziergałam mohairowy sweterek i czapeczkę do kompletu. Do tak cieplusiego sweterka musiałam wymyślić odpowiednie spodnie i chyba jeansy okazały się najlepsze. No i... i właśnie teraz to ja mam problem bo zajączek jest bosy i nie wiem czy robić mu buty czy nie. Rodzinka podzieliła się dokładnie na połowę w swoich opiniach bym przez przypadek nie miała za łatwo prosząc ją o radę :) A Wy jak myślicie? Jakoś tak wydaje mi sie że te buty i tak by się zgubiły przy tak długich spodniach. No nie wiem... kurcze nie wiem.:(






























Jak widać wystarczyło wyciągnąć aparat z futerału by zazdrośnica Lonka od razu zaczęła się ustawiać. Na dodatek w pewnym momencie zajęła się mohairowym sweterkiem i musiałam szybko interweniować :)


***


Dziękuję za bardzo miłe komentarze pod moimi postami.To cudowne że wpadacie do mnie na chwilkę.
Życzę kolorków w snach i niech jutrzejszy dzień upływa w miłej atmosferze :)

sobota, 8 stycznia 2011

Serduszka


Zupełnie proste, delikatnie tylko ozdobione frywolitką, w której jak już nadmieniałam raczkuję. Są tak nieskomplikowane jak przekaz który sobą niosą. Jedno z nich dla mężusia, drugie dla koleżanki.


czwartek, 6 stycznia 2011

Myszonka

Już po sesji fotograficznej :) Modelka spisała się nieźle tyle tylko że umiejętności " fotografa" są raczej przeciętne. Suma sumarum wyszło jednak kilka fotek które mogę tutaj umieścić.
Myszonka nie ma jeszcze nadanego imienia, ale myślę, że jeśli wpadnie w czyjeś serduszko to i z imieniem nie będzie problemu. :) W porównaniu do swoich poprzedniczek jest dość słusznego wzrostu bo licząc bez uszek ma już 29 cm. Oczywiście dostała swój ogonek - bo jakże by inaczej:) a na nim malusią kokardkę by czuła się dostatecznie kobieca?/ mysia? :)))))
A teraz kilka foteczek i zmykam jakiś obiadek ugotować nim głodomory zaczną krążyć wokół mnie jak rekiny wokół rannej foki.

***
Miłego dnia życzę wszystkim. Buziaczki :)
***

środa, 5 stycznia 2011

Junior

Wczoraj udało mi się uszyć towarzysza zabawy dla Mr_Mańka. Tym razem znacznie zmniejszyłam gabaryty baranka więc Junior liczy sobie całe 22 cm :) Nawet nie myślałam że te 15 cm zrobi taką różnicę- bo przecież nie tylko wzrost się zmienił lecz dokładnie wszystko- i uszka i rączki i ogonek. Z pozoru łatwy w szyciu polar przy tak małych rozmiarach stał się niezbyt wygodnym materiałem. Pewnie jego grubość dawała kontrę przy wywijaniu, wycinaniu i w ogóle obróbce. No ale... udało się. Junior od wieczora już plotkuje z Mr_Mańkiem.

Nie jest to jednak wierna kopia baranka prezentowanego w książkach "Tilda...". Mój zamiast frotki dostał dość gruby ( z bliska wyglądający jak runo) polarek kremowego koloru. Spróbuję jeszcze dla porównania zrobić zgodnie z " recepturą" frotowego baranka. Nie umiem się póki co zdecydować czy kupić jakiś ręczniczek i z niego zrobić wykrój czy też nie pójść na łatwiznę i zafundować sobie kupon frotki z metrażu. Tyle tylko że te z metra bardzo liche mi się wydają. W piątek wybieram się do hurtowni w Bielsku i zobaczę co mi zaoferują.





Poza Juniorem z rozpędu powstała jeszcze duża myszka lecz dziś dopiero dostanie sukienkę, a na jutro przy świetle dziennym ma już zaklepaną sesję zdjęciową.:)
Obiecałam jeszcze mężusiowi serduszko z ozdobami z frywolitek w których dopiero raczkuję, ale doba jest zdecydowanie za krótka. Do wyjazdu mojego Słonka mam na szczęście jeszcze kilka dni więc może uda mi się wszystko pogodzić.

Ależ się rozpisałam, a mysza nadal goła. Pora więc zmienić ten stan rzeczy i wyjąć maszynę :)
Miłego wieczorku zatem życzę wszem i wobec i bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa pod moimi postami.