
Witam cieplutko wraz z gorącym beskidzkim latem :)
Odrobinę pomilczałam ostatnio lecz powodem były przygotowania do kiermaszu oraz dopinanie " firmowych" spraw. No z tymi ostatnimi troszkę pod górę - szczególnie jeśli chodzi o terminowe dostarczanie wyposażenia mebli przez pewien sklep. Nie dość że przyszły z opóźnieniem to na dodatek uszkodzone i znów wróciły do producenta, a ja pewnie kolejne 3 tygodnie będę musiała oczekiwać na dostawę- szkoda gadać.!!!
Dziś też ledwie co wróciłam z załatwiania różnistych spraw niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania " Kuferka Ulci" w efekcie czego mam drugą zmianę przy maszynie i pewnie do 22 będę szyć z niewielką tylko przerwą na obieranie malin. Jeszcze tylko skrobnę ten wpis i uciekam do pracy bo w sobotę i niedzielę wystawiam moje robótki w Wiśle w czasie imprezy "Prywatka 60 prl" Nie byłam wcześniej na tym więc za wiele nie powiem Wam dzisiaj lecz obiecuję że zdam relację " z czym to się je" :)
A co ( hm... od a nie zaczyna się zdanie ale co tam :)) przygotowałam z nowości na Babice?- zobaczcie same:
***
- najpierw może rzut na moje stoisko:) Troszkę trudno było mi się pomieścić z całością lecz było zbyt gorąco by zakładać ścianki namiotu i na nich zawieszać.
Myszki szpileczkarki - jechały można powiedzieć jeszcze gorące bo skończyłam je późnym wieczorem gdy wszystko było już spakowane, a one jeszcze z mokrymi oczętami i nosami dosychały do rana. Miały powodzenie choć zaskakujące dla mnie że nikt nie kupił ich zgodnie z przeznaczeniem lecz jako zabawkę dla małych dziewczynek :)
Okładeczki lniane- oczywiście - zawsze mam je w zestawie, a przynajmniej jak na razie, bo cena za taką okładkę jest śmiesznie mała a pracy przy niej od groma. Sam haft krzyżykowy przez lupę ( a raczej czas jego wykonania) powinien narzucać cenę dwukrotnie większą:)
Otylki - czyli otyłe motylki :) taką nazwę otrzymały zaraz po uszyciu i w sumie klientom się spodobała. Miałam tylko obawy czy jakaś pani o imieniu Otylia będzie tam obecna i czy się nie obrazi czasami - ale .. udało się bez problemów:) Tutaj przedstawiam kilka lecz wybór był wielki bo chyba w 12 różnych kolorach i wzorach.
Króliczki- lniane maluchy z pomponowymi ogonkami- pozostałość po kiermaszu wielkanocnym ale stwierdziłam że jako zabawka czy też kuchenna dekoracja aktualne cały rok :)
Żabusia- polarowa dama która miała być królewną lecz korona nie wychodziła zbyt ciekawie, a ja w związku z poprzednimi chłodami miałam fazę beretkową zamieniłam jej koronę na praktyczną ciepłą beretkę z antenką:) i szaliczek z broszką :)
Jakubki- dwie niezbyt tu dobrze widoczne gąski z białego lnu i długimi szyjami. Muszę tym które zostały zrobić porządne fotki bo nie widać jakie są urocze. Mają też bardzo długie nogi, super beretki z antenką i eleganckie bawełniane szaliki. Dlaczego Jakubki? Bo inspiracją była stara bardzo bajka Disneya gdzie w starej stodole siedziały dwie pijane gęsi i śpiewały ..." pije Kuba do Jakuba..." :)- moje " roczniki " pewnie pamiętają tą sympatyczną bajkę:)
Breloczki domki- mam całe osiedle :) łącznie około 30 domków bo część się już sprzedała. Do każdego z nich dołączona zapinka na klucze oraz metalowy chip do wózków sklepowych.
Szkaradniczka- portmonetka lub etui- tą pannę już znacie, ale tak ją uwielbiam że nie może jej tutaj zabraknąć. Jej krewne szkaradnice duże w których mieszczą się okulary słoneczne już cieszą nowych właścicieli, a ta dzielnie mi towarzyszy:)
***
I to by było na tyle. Jakie wnioski i odczucia po kiermaszu? Mieszane.
Z tych dobrych- wiele ciekawych życzliwych osób, miła atmosfera wśród wystawiających, W miarę satysfakcjonujący utarg choć szału może nie było. Z drugiej jednak strony gdybym miała każdego dnia za tyle sprzedać moich towarów to po miesiącu z hakiem musiałabym mieć kasę fiskalną :) Piękna pogoda.
Z tych mniej dobrych- znacznie mniejsze zainteresowanie imprezą- w stosunku do zeszłego roku. Wielu rękodzielników nie przyjechało mimo zgłoszenia. Panie organizatorki były nawet trochę oburzone bo załatwiały dla naszego dobra imprezę tak by w ramach projektu unijnego wystawcy nie opłacali stoiska - a tu widać że jak nie zapłacisz to nie dbasz.... Większa konkurencja w mojej dziedzinie i to co najgorsze a dostrzegalne od razu - zubożenie społeczeństwa. Sama miłość do rękodzieła wówczas nie wystarcza gdy jest dylemat - aniołek czy żywność - oto jest pytanie ...
Dobry sposób na zarobek na takich imprezach to dmuchanie baloników. Rodzic chętnie wyda 3 złote mimo że po 15 minutach balonik pęka ,a dzieciak zalewa się łzami. Trzeba jednak przyznać że przesympatyczna pani która oferowała te baloniki wiązała je z mistrzowską wręcz precyzją i finezją :)
I to na tyle :) Uciekam szyć i działać.
Dziękuję że o mnie pamiętacie, buziaki za każde słowo pozostawione pod postami. Jeśli któraś z moich prac interesuje Was na tyle by ją mieć wystarczy napisać:) Sklepu profesjonalnego jeszcze nie mam bo koszty jak na razie mnie przewyższają lecz zapraszam - wystarczy zamówić przez maila. Jutro z kolei uzupełnię dział :" Mój mały sklepik"
Życzę pięknych słonecznych dni, pełnych radości i spełnienia :)
papapa....