Pewnie taka właśnie jest dla mistrzyń patchworku- ale dla mnie to była niezła górka. Każdy element aplikacji przyszywany jest ręcznie po podklejeniu go flizeliną. Zmorą dla mnie były części rozgałęziające się pod kątem prostym, bo zawsze jakaś uparta nitka chciała wystawać tam gdzie nie powinna. Po raz pierwszy też pikowałam maszynowo techniką " lot trzmiela" (?) czy innej "pczoły":) Po tej czynności mogę powiedzieć jedno - moja maszyno- kocham Cię:) !!!
Pierwszą poszewkę nazwijmy ją " książkową", zaczynałam trzy razy. Po pierwszym niepowodzeniu (w około 1/3 zrobiona) zezłoszczona podarłam ją w nerwach. Drugą- zawaliłam gdy miałam mniej więcej połowę- tu już się łezka zakręciła z nerwów.... Trzeciej na wstępie powiedziałam że i tak ją dokończę i.... tak oto wyszła.
*
Te wszystkie załamania które tutaj widzicie to efekt złożenia przed wysłaniem. W ostatniej chwili przypomniały mi się słowa Ani z blogu Wieczorami , by bez względu na porę pstrykać fotki i mimo wszystko podzielić się z Wami obrazem tego co robię. Aniu - buziaki :)
Do złożeń doszło fatalne światło bo choć właśnie jest poranek, to za oknem mglisto, szaro, buro niczym w późne popołudnie.
Druga miała być dowolną kompozycją tyle tylko że zachowaną w tych samych tonacjach kolorystycznych.
Gdzieś w necie widziałam patchworkowy obrazek przedstawiający malwy. To właśnie je postanowiłam odtworzyć z pamięci. Mam nadzieję że mi się udało....a jeśli nie do końca , to tym lepie,j bo w sumie więcej w niej będzie mnie :))) A Waszym zdaniem przypominają malwy?
*
Gdzieś w necie widziałam patchworkowy obrazek przedstawiający malwy. To właśnie je postanowiłam odtworzyć z pamięci. Mam nadzieję że mi się udało....a jeśli nie do końca , to tym lepie,j bo w sumie więcej w niej będzie mnie :))) A Waszym zdaniem przypominają malwy?
*
Niewiele mi brakowało do odwołania zamówienia. Chyba tylko fakt że jest dla wyjątkowej osoby emanującej ciepłem i dobrą energią,udało mi się dokończyć zamówienie. Oby tylko pani Aldonie spodobały się efekty mojej pracy. (Przyznam szczerze że troszkę mam stracha)
***
Dziękuję ślicznie za Wasze komentarze pod poprzednim postem.Mam nadzieję że uda Wam się kiedyś zwiedzić te ruiny osobiście- na serio warto!!!.
Teraz zaczynam przygotowania do kiermaszu świątecznego. Mam nadzieję że zdążę :)
Przesyłam wszystkim ogromniaste buziaki i życzę wspaniałego dnia.
malwy!!!!!! zdecydowanie !!!! od pierwszego okiem popatrzenia!!!
OdpowiedzUsuńPraca dowolna też dla mnie naj naj. Ale obie są piękne i będą stanowić śliczną ozdobę jakiegoś romantycznego, a może wiejskiego, co to malwy zaglądają przez okno, wnętrza. Podziwiam Ulu Twoją siłę i tego że się nie poddałaś, i dobrze że o tym napisałaś, bo przecież po obejrzeniu tych poduszek nikt by się nie domyślił, że nie poszło jak po maśle. Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńWarto było się pomęczyć, efekt piękny :))
OdpowiedzUsuńObydwie przepiękne ! Twój trud był tego wart :)
OdpowiedzUsuńWidać ogrom pracy! :o Obie są cudowne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny za miłe komentarze , jesteście kochane. :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńSa przepiękne, dopracowane i delikatne! cudo!
OdpowiedzUsuńMalwy są niesamowite!!!
OdpowiedzUsuńTeż tak nieraz mam, ze jak mi coś nie wychodzi to rzucam wszystko w kąt (znaczy gniotę rysunek i do śmieci) ;-) Ale jak mija moja "histeria" to na spokojnie wszystko wychodzi :-)
Spokojnych Świąt życzę!
Wesołych świąt i worka prezentów pod choinką życzę:)!!!
OdpowiedzUsuńDroga Ulko życzę Ci radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomaszowa