Obserwatorzy

sobota, 8 maja 2010

o tym jak to burza pomogła podusi :)

Kolejny dzień majowy mija a wraz z nim kolejna burza tej wiosny. Piękna była, wreszcie z solidnymi grzmotami, piorunami i tą atmosferą niesamowitości. Od dziecka uwielbiam burze mimo ze bardzo się ich boję.
Jedyny mankament dzisiejszego opadu to ten że nie mogłam dokończyć zaplanowanych prac w ogrodzie. Zdążyłam jedynie wyplewić poletko truskawek i posiać fasolkę szparagową. W zasadzie to gram z pogodą w "gonionego". Wczoraj po pracy od razu złapałam za kosiarkę i na pełnym gazie wykosiłam ogród. Gdy zwijałam kable dość solidnie już kropiło- ale najważniejsze ogród wykoszony po raz TRZECI tej wiosny i to tuż przed ulewą. A była niemała! i na koniec jakby w nagrodę za cierpliwość powstała przepiękna tęcza...Niestety sprzęt fotograficzny i moje umiejętności w tej dziedzinie jak sami widzicie są do .... kitu ale zjawisko było urzekające. Dzisiaj bawiłam się tą fotką troszkę w Corel Photo Paint, wyostrzyłam specjalnie przesadnie i otrzymałam zaskakujący efekt. Z chmur utworzyło się oko :)))Różnie można by interpretować ten "obraz". Dla mnie jest to Boreasz złapany na "gorącym uczynku" :)))
A wracając do dzisiejszej burzy... hmm.. nie ma tego złego... itd. Skoro znów dolało i moje poletko uprawne powoli zmienia się w pole ryżowe w którym już niebawem brodzić będę po kostki w wodzie, postanowiłam przeprosić się z dość dawno odstawioną maszyną do szycia.Przywieziona z naprawy działa bez zarzutu więc chyba się zgodzicie że w takiej sytuacji szycie to sama przyjemność. No właśnie tyle tylko że trzeba wiedzieć co się chce uszyć, a w zasadzie jak ma wyglądać to co chce się uszyć. I tu właśnie zaczęły mi się schody. Jakieś trzy wizje majaczyły mi się na dodatek poplątane tak ze sobą, że gdy zaczęłam je realizować wychodziło badziewie na tyle okropne, że od razu prułam. W efekcie powstała jednak poszewka do zaakceptowania ( tak myślę :) )Podwójna warstwa ocieplinki sprawia, że poszewka jest mięciusia i puchata.

Dzisiaj również zrobiłam drugi rzut miodziku z mniszka. I tu kolejne zaskoczenie. Stosowałam te same ilości kwiatów, wody cukru, te same proporcje i czas wykonywania czynności, a ... drugi rzut jest o wiele jaśniejszy. Gęstość w zasadzie taka sama lub bardzo zbliżona, smak również identyczny a kolorek inny. :)

5 komentarzy:

  1. Ulu, zdjęcie tęczy śliczne - nas narazie efektowne burze niestety omijają - a szkoda bo także bardzo je lubię ;)
    A teraz najważniejsze - pudusia...Podusia jest DOSKONAŁA, z tą żyrafką i ogólnym wykończeniem prawdziwe cudeńko!:) Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dariu cieszę się że Ci się spodobała podusia, tym bardziej że jak pisałam wersji przechodziła wiele :)))Dzięki temu jednak zostały mi dwa nowe pomysły, które pewnie już niedługo wcielę w życie :)). Pozdrawiam cieplutko w niedzielne popołudnie zapłakane deszczem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulcia jestem zachwycona tym zdjęciem naprawdę jest niesamowite aż żałuję że nie mojego autorstwa bo chyba wszędzie bym go zamieściła :-) reszta też super, taka miła i sympatyczna

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę,zdążyłaś przed burzą;ja ledwo rozwinęłam kable to się rozpadało a póżniej jeszcze ten grad.Piękne podusie a zdjęcie tęczy niesamowite.
    Jak okazuje się obie mieszkamy na Śląsku Cieszyńskim.Ja w okolicach Cieszyna,nad Olzą.Jaki ten świat mały:)
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rzeczywiście mały ten świat :) Ja w okolicach Cieszyna lecz nad... Wisłą. No teraz to już mamy podstawę do wypicia kawusi. :) Niech no tylko nadejdą wakacje:))) Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń