Obserwatorzy

środa, 19 maja 2010

Takie smutne dni



Od dawna już zabieram się do pisania, ale jakoś stale nie potrafię się zmobilizować na tyle żeby wreszcie coś spłodzić. Idzie też jak po grudzie, bo w zasadzie przykre te ostatnie dni. Od niedzieli co pół godziny, czasem co godzinę latałam do garażu włączać i wyłączać pompę odsysającą wodę z ulewy. Od poniedziałku doszło do tego wylewanie kubeczkiem wody która przez fundamenty wciskała się do kotłowni, a od wczoraj podstawianie misek w górnej kuchni bo na dachu pod papę podeszło dzięki czemu mam urozmaicone źródła pobierania wody...zależnie od poziomu...Gleba tak się nasączyła że po ogrodzie chodzi się jak po gąbce.Przeraża mnie osuwająca się u kuzynki ziemia, tym bardziej że sąsiadujemy ze sobą przez płot. Mój dom z prawej strony ma jakieś 3 m do skarpy... ach lepiej nie myśleć w ten sposób. Całe szczęście,że zamknęli szkoły więc te 3 dni mogłam latać góra dół i na bieżąco pompować. Dzisiaj zaczyna się już wszystko robić bardziej normalne. Jedynie z dachu jeszcze mi przecieka, ale i tak jestem już zmęczona. Znów ze wszystkimi problemami zostałam sama. Mąż daleko, daleko w pracy, Michasia na uczelni czyli jedynie na skype, gadulcu czy do słuchawki telefonu mogę się wyżalić. W zasadzie jak się tak poprzyglądać temu co się dzieje dookoła to powinnam być wdzięczna przeznaczeniu że tylko tyle mam problemów . Wiele osób straciło dorobek całego życia inni nawet i więcej...
W ramach nocnego czuwania (by nie przespać pompowania) udało mi się wykonać podstawę do torebeczki haftem casalguidi. Ten rodzaj haftu łączy się z hardangerem- dopiero wtedy jest należycie wyeksponowany.Cała zabawa dopiero teraz się zacznie przy wykonywaniu poszczególnych elementów. No Ulcia- poznamy prawdę czy nie przeceniłaś swoich możliwości :)

Dodatkowo powstają jeszcze dwie poszewki na podusie.Tym razem będą do naszej sypialni. Są więc pełne serduszek. Mam nadzieję, że mężusiowi się spodobają :) Gdy skończę od razu się Wam pochwalę. Nie rozumiem tylko dlaczego ja robię na raz kilka rzeczy... Pewnie poszewki byłyby już w użyciu gdybym nie zaczęła w międzyczasie torebki :)))

4 komentarze:

  1. U mnie już też najgorsze minęło; chociaż do Olzy mam kilkaset metrów i mieszkam na wzgórzu to fundamenty domu zaczynały przesiąkać i w piwnicy gromadzila się woda.Od wczoraj wróciłam do tzw.normalności i udało mi się nadrobić robótkowe zaległości.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję Ci bardzo, a jednocześnie cieszę się razem z Tobą, że nie poszło to wszystko znacznie dalej. Gdy ogląda się obrazki z telewizji człowek strasznie pokornieje, przerażające...Za to efekt nocnego czuwania imponujący, śliczny i strasznie precyzyjny :) Pozdrawiam Cie cieplutko i zyczę dużo siły wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykre to bardzo... i bardzo Ci współczuję Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko i trzymam kciuki za domek i Ciebie, będzie dobrze:)
    Ps A podusiami mąż napewno będzie zachwycony:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brydziu, darsi, ila - dziewczyny dziękuję za ciepłe słowa :) Już zaczyna być normalnie więc i ze spokojem będę mogła rzucić się w wir robótek. Brydziu widzę, że mamy wiele wspólnego :) Obie wypełniamy klątwę bogów: "obyś cudze dzieci uczył", obie ze Śląska Cieszyńskiego tyle że ja mad Wisłą, a Ty nad Olzą :)))

    OdpowiedzUsuń